Edi53

podróże i wspomnienia    


ZAPOMNIANY ŚWIAT GREKÓW Z KROŚCIENKA NAD STRWIĄŻEM
/POW. BIESZCZADZKI/

/GRECY W POLSCE/

Dziś na próżno można by szukać greckich osadników w Krościenku k/Ustrzyk Dolnych /pow. bieszczadzki/. Zostały 1-2 osoby, do których udało mi się dotrzeć.

Choć tutejsza ziemia i okolice są przesiąknięte potem i trudem tych ludzi z dalekiej słonecznej Grecji, wszystko co zobaczę i utrwalę na swoich zdjęciach, mówi mi o greckich mieszkańcach tych ziem: groby tych, których tutaj pochowano /starców i dzieci/, budynki spółdzielni „Nowe Życie”,
w której pracowali /dziś w fatalnym stanie - w ruinie - zapadnięte, zarośnięte/, opuszczone domy w których mieszkali.

Tutaj się rodziły ich dzieci, mieszkali, kochali, uczyli się... 
Tutaj spędzili kawał swojego życia i wciąż myślami, wspomnieniami wracają do tego miejsca.
Umawiają się na spotkania właśnie tutaj - w Krościenku – skąd wyjechali
w różne zakątki kraju i świata.
Zapomniani, niedocenieni - także już w wolnej Polsce.

Nigdy nie byli właścicielami ziemi, na której ich osadzono /była spółdzielni/. Gdy po zmianie ustroju chcieli ją kupić, przypomniano im, że nie mają polskiego obywatelstwa /tylko karty stałego pobytu/.

Kolejni prezydenci wolnej Polski odmawiali im wszelkiej pomocy załatwienia tego problemu – zgorzkniali, zrozpaczeni, choć pokochali nasz kraj - WYJECHALI. Czy tak musiało być???

Będąc jeszcze młodzieńcem, wędrując szlakami Bieszczad, zaciekawiła mnie wiadomość o licznej mniejszości greckiej tutaj osiadłej. Wiele o nich czytałem w dostępnej literaturze, prasie /np. ”Ekspres Reporterów”/.

Mijały lata - będąc w różnych miejscach kraju i mając własne problemy zastanawiałem się, czy w ogóle będzie możliwe tutaj powrócić, a marzeniem moim było odwiedzić „greckie” okolice Bieszczad.


Przeglądając zdjęcia w internecie, natrafiam na zdjęcia greckich osadników, czarno-białe ze szkół, ich miejsc pracy, osobiste... itp. 

Piszę krótki list i o dziwo – dostaję odpowiedź – zaledwie parę słów. Zaciekawia mnie historia osadnictwa Greków w Polsce – czytam, co tylko uda mi się zdobyć, gazety, internet itp.

Postanawiam zrobić wszystko, by udać się do Krościenka. Choć kolejne moje listy pozostają bez odpowiedzi – wierzę, że się uda, że porozmawiam, dowiem się więcej w bezpośredniej rozmowie.

*

Chociaż najpierw planuję jechać sam, dołącza do mnie moja córka. Jedziemy na kilka dni w Bieszczady. Pierwszą podróż odbywamy właśnie do Krościenka k. Ustrzyk Dolnych nad Strwiążem /rzeki płynącej do Morza Czarnego/.
Będziemy szukać śladów pobytu Greków w Polsce właśnie tutaj – w Krościenku.

*

Pozwolę sobie podać kilka danych o Grekach tutaj przybyłych.

Grecy w Krościenku i okolicznych wsiach /ok. 3 tys. osób/ pojawili się jako uchodźcy polityczni po wojnie domowej 1946–49. Były to zwłaszcza dzieci ludzi o przekonaniach lewicowych /politycy zdecydowali o ich losie/.

Właśnie okolice Krościenka, Ustrzyk /około 480 tys. km kwadratowych wróciły do Polski po „wymianie granic” za Sokalszczyznę /bogatą w złoża węgla/. Podobno tutaj natrafiono na zniszczone, wycięte lasy, liczne „Bramy Triumfalne” socjalistycznych przodowników po Sowietach. 

W Grecji zaczęły się prześladowania biorących udział w wojnie ludzi stojących po „przegranej stronie”, chcących by ich kraj znalazł się w bloku państw socjalistycznych.

Dziś inaczej patrzy się na te sprawy, jednak trzeba pamiętać, że były to dzieci ludzi głęboko ideowych. Moskwa postanowiła „zrezygnować” na rzecz USA ze swojej strefy wpływów. 
Pokonano zwolenników ruchu oporu zdominowanych przez komunistów /EAM, ELAS/
w latach 1967–74. Grecją rządziła junta wojskowa „Czarni pułkownicy”.

Dopiero zwycięstwo w 1981 r. panhellenistycznej partii socjalistycznej PASOK Andreasa Papandreu pozwoliło uchodźcom „wrócić” do swojej ojczyzny – z której wyjechało ok. 65 tys. ludzi, z tego 16,5 tys. do Polski /okolice Zgorzelca, 3 tys. zamieszkało na terenie Bieszczad/.

*

Tutaj - w Krościenku - wszystko było greckie – szkoła, praca, domy, muzyka, język, obyczaje.
Niektórzy wyjeżdżali w inne strony Polski, uczyli się, studiowali.
Wielu, gdy zaistniała możliwość powrotu, wyjeżdżało z „polskimi współmałżonkami”, dla których był to też awans cywilizacyjny - mając na uwadze nasze kłopoty w tym czasie /strajki, braki w zaopatrzeniu itd./


Wysiadamy k. budynków spółdzielni „Nowe Życie”, gdzie stoi pomnik przywódcy powstania greckiego - Nikosa Belojannisa, straconego w 1953 roku.

Na siatce widnieje napis, mówiący o tym, że za tydzień „Święto Miodu”.

Z drugiej strony szosy wiodącej do przejścia granicznego na Ukrainę, mkną samochody wypełnione towarem.

Olbrzymi teren zarośnięty chwastami, niszczejącymi budynkami po dawnych /greckich/ hodowcach bydła i owiec. Grecy tutaj mieli zamiar stworzyć swój „komunistyczny raj” na ziemi, w który do końca swojego życia wierzyli... Mieli swój tartak, masarnię, szkołę, klub itp.

Pragnę na chwilę znaleźć się na ich „miejscu pracy” - poczuć ”smak” ich trudu, potu, łez, nieprzespanych nocy.

Wchodzę, schylam się, fotografuję itp.

ZOBACZCIE SAMI ...


Następnie z córką udajemy się w kierunku granicy polsko-ukraińskiej, by odszukać groby tych, którzy tu pozostali na zawsze – komunalny cmentarz – trudno go odszukać, wokół gigantyczne chwasty, tablica nieczytelna. Dobrze, że ktoś skosił trawę. Leży na grobach, nieuprzątnięta.

Obok drogi wokół cmentarza rośnie roślina /gigantycznych rozmiarów/ tzw. Barszcz Sosnowskiego. Kiedyś sprowadzono ją na paszę dla bydła – u nas okazała się chwastem zabójczym. Dotknięcie /nawet opary eteryczne/ powodują przewlekłe duże rany /oparzenia/, które trzeba leczyć miesiącami, a nawet latami.

Wracając, widzimy handlarzy przepakowujących towar.

Towarzyszy nam ciągle rzeka STRWIĄŻ, płynąca do Dniestru /i Morza Czarnego/.

Udaję się na dworzec PKP – 2 pociągi na dobę na Ukrainę /nie wiadomo kiedy i czy w ogóle pojadą/, celnicy kontrolują tutaj przemyt alkoholu i papierosów.
Dwa zegary pokazują różnicę czasu w obydwu państwach.


Znajduje się tu piękna szkoła podstawowa, uwagę naszą zwraca też dawna cerkiew typu bojkpowskiego /grecko-katolicka/, dziś kościół rzymsko–katolicki.

Obok na wzgórzu znajdują się polskie i greckie mogiły - starsze, opuszczone i współczesne w pięknym stanie.


Jeszcze piję piwo w przydrożnym barze.

W drodze na przystanek PKS widzę pomnik powstańców listopadowych, krzyż na miejscu dawnego kościoła.

Życzliwy kierowca zabiera nas na kwaterę do Ustrzyk - Dziękujemy.

Gdy za dwa dni spotykam się z ostatnią mieszkanką pochodzącą z greckiej rodziny, by porozmawiać, opowieściom nie ma końca...

Przeglądam stosy listów, zdjęć, zawiadomień, druków prywatnych i urzędowych - to wymagałoby uporządkowania, przetłumaczenia, skopiowania, bibliografii... 
Może wydania książkowego lub na płycie... To praca na lata.

Czas nieubłaganie przerywa nasze spotkanie...

Ale cóż – czeka na nas Tarnica – cel podróży córki i mój.


Może dane mi będzie powrócić... kiedyś.

To spotkanie jednak na zawsze pozostanie w mojej pamięci.

2010 r. 

Zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć

http://www.fototrip.pl/galeria,2040.html

http://www.national-geographic.pl/foto/fotografia/kroscienko-k-ustrzyk-dolnych-193864?mode=album


Aktualizacja 2015 r.

Od napisania tych wspomnień minęło już pięć długich lat. Wiele spraw, o których pisałem, stało się nieaktualne po wejściu Polski do struktur Unii Europejskiej np. sprawa podwójnego obywatelstwa /zakupu kawałka ziemi, na której gospodarowali/.


Niedługo po moim pobycie w Krościenku w 2010 r. pojawił się artykuł w "Życiu na gorąco" o uradowanej rodzinie polsko-greckiej, otrzymującej dowód i paszport. Jestem nawet w posiadaniu tej gazety.

Spółdzielnia "Nowe Życie" nadal istnieje, choć większość produkcji to tartaki przerabiające drzewo. Produkcja rolna
w Bieszczadach (i nie tylko) stała się nieopłacalna - czego ślady podobne do tych z Krościenka widać, przejeżdżając przez tamte tereny (np. po PGR Igloopolu).

W Krościenku nadal można spotkać budynki w różnym stanie (część jest zrujnowana, niezamieszkała, jak zresztą widać na moich zdjęciach). Są to budynki, gdzie pierwotnymi właścicielami byli Ukraińcy (przecież powiat Ustrzycki pierwotnie był w ZSRR/USRR - dopiero potem zamieniony za Sokalczyznę. W tych budynkach zamieszkali greccy uchodźcy (trzeba pamiętać, że były to jedyne całe budynki w tamtych stronach po walkach powojennych UPA i innych podziemnych organizacjach).

Po wyjeździe Greków stały opustoszałe lub zamieszkałe przez polskich osadników (często mieszkających w skrajnie ubogich warunkach). Tutejsi ludzie są nieufni, mrukliwi, jakby obawiając się powrotu dawnych ukraińskich właścicieli.

Wiele spraw związanych z pracą Greków w Spółdzielni "Nowe Życie" (na które skarżą się obecnie) można było załatwić inaczej np. dokonując wcześniejszych ustaleń na walnym zgromadzeniu jak choćby przeszacowania majątku na nowe wartości po zmianach w 1989 r., spraw odpraw emerytalnych czy odchodzących na rentę, jak to dokonano w spółdzielni, w której pracowałem.

Cieszy mnie, że moje krótkie opowiadanie sprzed lat spotkało się z przyjaznych przyjęciem także przez Greków - kiedyś tu mieszkających i chętnie wracających do Krościenka (nie tylko pamięcią).


Wszystkim odwiedzającym moją stronę internetową czy oglądających zdjęcia z Krościenka, zamieszczone na portalu Fototrip czy National Geographic

DZIĘKUJĘ

za wszelkie uwagi i korekty do tekstu.

Edi

21.04.2015 r.




This template downloaded form free website templates