Edi53

podróże i wspomnienia    


OJCÓW - PIESKOWA SKAŁA

Ojcowski Park Narodowy obok Pienińskiego należy do najmniejszych w Polsce. W pięknej scenerii wapiennych skał o fantastycznych kształtach można spotkać tylko tutaj występujące gatunki drzew, roślin, owadów, ptaków itp.

Skały wykonane z kalcytu /węglan wapnia/ wypłukiwane przez wodę, wietrzone przez wiatr, przybierają niesamowite kształty przypominające ludzi, zwierzęta, budynki itp. W skałach znajduje się mnóstwo jaskiń, wywietrzysk, nor itp. To tutaj znajduje się ślady bytowania człowieka pierwotnego. W jedną z niedziel udaliśmy się na wycieczkę do Ojcowa.

Naszym celem było zwiedzenie jak najwięcej, a więc przejście całej trasy Ojców-- Pieskowa Skała.

Wjeżdżamy autobusem w otulinę Parku — wysiadamy w Ojcowie.

Ja spacerując Doliną Bolechowicką byłem w Jaskini Łokietka i przy Bramie Krakowskiej. Córki jak większość uczniów szkół też, więc zamierzamy udać się w nieznany teren, mniej uczęszczane miejsca.

 



A może tak tym razem – udać się do Jaskini Ciemnej? Zgoda.

Zielonym szlakiem udajemy się na wędrówkę w górę. Wspinając się jesteśmy oczarowani pięknym widokiem doliny i płynącym w dole Prądnikiem. Widok sterczących białych skał pośród drzew lasu to niezapomniane przeżycie.

Chce się jak najdłużej tutaj pozostać, pooddychać tym powietrzem.

Jaskinia Ciemna – każdemu ze zwiedzających wręcza się zapaloną świecę /w środku brak innego oświetlenia, było elektryczne, ale za okupacji/.

Młodsza córka waha się, jednak przezwycięża strach, lęk, jesteśmy w środku.

Przewodniczka opowiada o śladach pobytu tutaj niedźwiedzia jaskiniowego, człowieka pierwotnego, o zimujących nietoperzach, o bytujących u wejścia jadowitych pająkach. Obok jaskini znajdują się postacie prezentujące ludzi z tamtej epoki.

Wychodząc na zewnątrz odruchowo mrużymy oczy, trzeba znów przyzwyczaić je do słońca. Schodzimy na drogę, zatrzymujemy się jednak przy „Źródle Miłości”.

Tutaj kawalerowie, panny, wdowy, rozwódki, narzeczeni, małżonkowie, dzieci przybywają, by obmyć twarz, oblać się wodą ze źródła, pochlapać nawzajem. Niektórzy nabierają ją do butelek, wierząc, że da szczęście w miłości, pozna się tą jedyną, jedynego.

My też tak uczyniliśmy. Córka w jakiś czas potem wyszła za mąż, więc może coś w tym jest, kto to wie?

Idziemy w kierunku centrum Ojcowa.

 





W oddali widać sterczący nad lasem budynek – to baszta zamku Ojcowskiego. Zamek w Ojcowie był siedzibą tutejszych starostów. Dzierżawił go Jan Mężyk, który znając kilka języków, tłumaczył królowi Jagielle przed bitwą pod Grunwaldem tekst rycerzy niemieckich ofiarujących mu dwa nagie miecze.

Jakie zdziwienie budzi w nas to, iż oprócz wieży bramnej i fragmentu murów w środku jest tylko las. Ciekaw jestem, czy 40 metrowa studnia nadal jest czynna.

Schodzimy w dół na szosę, zaczyna padać drobny deszcz. Chowamy się pod parasol, a potem w czasie ulewy zwiedzamy tutejsze Muzeum. Znajdują się tutaj okazy skał, roślin itp.

Naszym celem jest dotarcie do zamku w Pieskowej Skale.

To tylko 8 kilometrów drogi. Nie zdajemy sobie sprawy, że nie będzie nam to dane tego dnia uczynić. Udajemy się jednak w drogę. Przechodzimy obok nieczynnych już młynów wodnych. Przy skale Pochylec wspinacze zaczepiają haki, liny, przyjaciele asekurują, by nie odpaść od ściany.

Chcemy iść dalej, jednak coraz bardziej pada deszcz, musimy schować się pod dach, przeczekać, posilamy się.

 



Jednak ze względu na przemoknięte buty, skarpety, a nie chcąc, by tę eskapadę odchorować, podejmujemy decyzję o powrocie do domu.

W Krakowie jesteśmy świadkami Święta Chleba. Jednak mam żal, bo gdy powracaliśmy, wyjrzało słońce, szkoda nam było, że musimy wracać, ale cóż robić.

I jak to zazwyczaj bywa, mijały dni, tygodnie, lata zanim znów dane będzie
nam dokończyć tamtą przerwaną wyprawę, powrócić do Ojcowa. I tak też się stało.
I pomyśleć, że od tego czasu /5 06 2005r./ minęło już 3 lata.

 

Jest rok teraz 2008

Teraz wybieramy się samochodem, towarzyszy nam żona, a w miejsce córki /wyszła za mąż/ znalazło się miejsce dla córki przyjaciółki żony.

Pełna zapału, wigoru, chęci do życia będzie nam dzisiaj towarzyszyć w naszej wędrówce. Z córką znajduje mnóstwo tematów do omówienia, ja usuwam się na dalszy plan.

Wysiadamy tam, gdzie poprzednio zakończyliśmy wędrówkę tj. koło Pochylca. Jest wcześnie rano, jeszcze nikt nie jest na ścianie, nie wspina się.

 



Żona wyrusza samochodem do Pieskowej Skały, ma na nas czekać koło zamku. My wyruszamy szlakiem we troje. Świątynia, mnisie cele, opuszczone gospodarstwo niezbyt nas ciekawi. 



Żona wyrusza samochodem do Pieskowej Skały, ma na nas czekać koło zamku. My wyruszamy szlakiem we troje. Świątynia, mnisie cele, opuszczone gospodarstwo niezbyt nas ciekawi. 





Zniecierpliwieni docieramy do zamku w Pieskowej Skale, gdzie odnaleźliśmy żonę. Zwiedzamy zamek, w środku obowiązuje zakaz fotografowania w salach, przystajemy przy niektórych eksponatach, dowiadujemy się, co to za okazy.








Jeszcze rzut oka na zamkowy ogród i w drogę. Obok zamku spotykana w każdej książce skała „Maczuga Herkulesa”. 

Zagłębiamy się w las. Droga przez las, okoliczne pola dłuży się, czas wlecze, nogi się męczą, w ogóle nieciekawie. Spodziewaliśmy się więcej skał na szlaku. Jestem trochę zły, pełen znudzenia, gdy niebawem z pobliskiego balkonu odzywa się ktoś w odpowiedzi na moje narzekanie, mówiąc, że do kościoła już tylko 15 minut.

Za chwilę wybije godzina 12 - południe, ludzie zdążają na mszę świętą.



Ja jednak szukam wokół kościoła w Sąspowie jamy, jaskini, która jest zaznaczana na mapach. Drogi moje, córki, jej koleżanki rozchodzą się, gubimy się po prostu.

Schodzę na dół, pytam o jamę, nikt nic nie wie, nie ma żadnej tabliczki, choć ma być „jama” gdzieś tutaj. Dostrzegam wydeptaną ścieżkę pośród skał, na której w górze stoi kościół w Sąspowie. Od dołu, od drogi sprawia wrażenie całkiem inne. 

 







W końcu odnaleźliśmy się, są wszyscy. Idę zobaczyć, czy to jest na pewno wlot do jaskini. Wołam je z góry. Wchodzę do wnętrza, świecąc latarką. Córka po chwili cofa się, przypominając sobie jakiś film o zasypanych w jaskini. Jej koleżanka po raz pierwszy ma szansę zobaczyć jak to wygląda. Monika podaje mi swój aparat fotograficzny /ma dodatkową lampę błyskową/. Wykonuję serię zdjęć podziemnych korytarzy, załomów, nacieków.

Po minięciu wsi Sąspów udajemy się Doliną Sąspowską /szlakiem/ do Ojcowa. Z lewej strony w lesie znajdują się wapienne skały /znów jesteśmy w jakiejś jaskini - po prostu piękna/.

 





Nie spotkaliśmy w niej nietoperzy jak kiedyś, jadowitych pająków.





Powinna tutaj być, czekać na nas żona, woli ona spacery na deptaku niż trud dłuższej wędrówki. Nie możemy się do niej dodzwonić, gdyż kto by się spodziewał, że w Ojcowie będzie brak zasięgu telefonii komórkowej. Bardziej na wyczucie niż z rozwagą, gdyż nie umówiliśmy się konkretnie na jakieś miejsce, odnajdujemy się na parkingu pod zamkiem. Czas coś zjeść. A po posiłku koniecznie odwiedzić znów ”źródełko miłości”.



Tam może odnajdziemy lub utrwalimy naszą miłość, której się gdzieś szuka, oczekuje. Szkoda, że brak przy „Źródle Miłości” jakiejś tabliczki, ale i tak wszyscy o niej wiedzą. 



W wodzie baraszkują dzieci, młodzi nalewają do butelek, ochlapują się wzajemnie. Kilka zdjęć Bramy Krakowskiej, okolicznych skał i czas na drogę powrotną. Odwozimy koleżankę do domu, krótki pobyt u niej na kawę, wspomnienie chwil przed chwilą przeżytych, gwar – i czas wracać do domu.

Tak zakończyliśmy rozpoczętą przed laty wędrówkę.




This template downloaded form free website templates