Edi53

podróże i wspomnienia    


ZAKOPANE 2000

Cisza, wokół mnie spokój. Słychać jedynie tykanie zegarów z mojej kolekcji, nie wszystkich – parę jest nienakręcone... Za oknem pada deszcz. Czasem jakiś szum, warkot samochodu... Miasto zazwyczaj hałaśliwe w tej chwili poraża ciszą.

Doskonały czas na opisanie wygranej w konkursie wycieczki do ZAKOPANEGO.

Rok 2000 – rok przełomu stuleci, nadziei, rok jubileuszowy, w którym
miały zamilknąć komputery /problem roku 2000 - kto to jeszcze pamięta ??/

*

W tym roku córka wygrała 3-dniową wycieczkę /dla 4 osób/ do Zakopanego w konkursie antynikotynowym (dowiedziała się o nim z radia Blue, którego słuchała w Krakowie). Wygrana ucieszyła wszystkich - nieczęsto zdarza się taki łut szczęścia.

Okazało się jednak, że pobyt /nocleg/ nie jest w samym Zakopanem,
a dokładnie w Murzasichle. Dojazd na własny koszt. Mimo wszystko musieliśmy skorzystać z tej okazji, jako że zapewne drugi raz się nie zdarzy, a na pewno żałowalibyśmy, gdybyśmy odmówili sobie wtedy tej wycieczki. Poza tym wszyscy poza
mną mieli być po raz pierwszy w Zakopanem... więc rozumiem entuzjazm, który im wtedy towarzyszył.

Wraz z córkami i koleżanką córek - Bernadką jedziemy w góry!

Wyruszamy w piątek rano... Przesympatyczny kierowca żartuje sobie z wsiadającymi pasażerami...
W radio gra przyjemna muzyka, jednak kierowca podgłaśnia tylko na czas wiadomości, po czym przycisza radio...

Jedziemy... Po kilku godzinach na horyzoncie pojawiają się... One... Góry... Tatry... Niesamowity widok... Słońce oświetla je majestatycznie, w jego promieniach lśni śnieg na szczytach...

 

ZAKOPANE

Na dworcu mnóstwo pijanych osób zaczepia nas, inni zaś namawiają na kwatery. Chcemy dotrzeć do pensjonatu. Dopiero tutaj dociera do nas, że przed nami jeszcze kawał drogi... Szukamy autobusu do Brzezin, a potem nogi w ruch - jeszcze 2 km przed nami... pieszo...

Od właściciela pensjonatu „Panorama” dowiadujemy się, że wygrana obejmuje tylko nocleg (bez wyżywienia), jednak stwierdza, że wikt nam zapewni.

Ten dzień spędzamy w MURZASICHLE, wieś jak wieś, pustka, ponuro, sezon się jeszcze na dobre nie zaczął, ale wszystko rekompensuje daleko na horyzoncie widok TATR.



Spacerując widzimy jednego górala (w góralskim stroju), który wchodzi do domu kultury.


Drugi dzień rozpoczynamy wyprawą do ZAKOPANEGO. Po to tu przyjechaliśmy.

Marzyłem o kolejce linowej na Kasprowy Wierch /dalej marzę/.

Córkę jednak przeraziła rozmowa współpasażerów o odkręconych śrubach, naderwanych linach — rezygnują z jazdy. Trudno.

Chcą iść do MORSKIEGO OKA.

Dojeżdżamy do Paleśnicy i w drogę.

Droga asfaltowa, strasznie długo się nią idzie /podobno 15 kilometrów/ - nie spodziewaliśmy się tego wtedy. Gdy szedłem tą drogą dawniej, była o 1/3 krótsza. Wokół góry /niektóre ośnieżone/, mijamy WODOGRZMOTY MICKIEWICZA /wodospad/.

(tu zdjęcia Wodogrzmotów już robione w drodze powrotnej)

 





Córki idą przede mną, co bym mógł uchronić je od potencjalnego ataku złodziei. Cóż z tego, skoro omal sam padłbym ich pastwą - w ostatniej chwili wyczułem złodzieja obok mego plecaka.
W tłumie nieznanych sobie ludzi ich nie brakuje.

Idziemy asfaltową ulicą i z niedowierzaniem patrzymy przez lornetkę na ludzi, idących szlakami tuż przy szczytach gór... Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że też tam się znajdziemy i to już
w niedługim czasie.

 



Docieramy do Morskiego Oka. Odpoczywamy, robimy zdjęcia...

Czas pomyśleć nad drogą powrotną, przecież nie będziemy szli tą samą trasą... Skręcamy na szlak do Doliny Pięciu Stawów. Idziemy przez Kępę /1683 m n.p.m./ i Świstową Czubę /1763/. Przepiękna trasa.

 





Nie byliśmy wcześniej w wysokich górach, to tutaj przekonaliśmy się, jak należy być przygotowanym na taką eskapadę. Kamienie, ostre podejścia, zejścia, w głowie się kręci, oddycha się trudniej - osłabieni, wycieńczeni docieramy do schroniska.

Posilamy się, jest jednak pochmurno, wietrznie, myślimy o noclegu w schronisku. Jednak postanawiamy wracać Doliną Roztoki z turystami z Opola do Paleśnicy i przez Zakopane na nocleg znów do Murzasichle.

 

Trzeci i ostatni dzień - wyjeżdżamy z Murzasichle. W Zakopanem spacerujemy Krupówkami. 

Ze starszą córką wyjeżdżamy kolejką linowo-torową na GUBAŁÓWKĘ. /Zwracam uwagę obsłudze na awanturującego się mężczyznę w wagoniku kolejki – niewiele to pomaga/.

Wyjeżdżamy z Zakopanego. Dla córek i ich koleżanki był to pierwszy raz w Zakopanem.
I pierwszy raz wycieczka w takim składzie. To, co pozostało z tej podróży poza zdjęciami i wspomnieniami to fascynacja córek górami... Do tej pory chętnie tam wracają... tyle że do Zakopanego. Z koleżankami, kolegą, narzeczonym... Ale to już inne historie, których atmosfery, klimatu i wszystkiego, co się na to składa, nie jestem w stanie opisać. To ich przeżycia i przygody. Może kiedyś któreś z nich to opisze...

***




This template downloaded form free website templates