Magurski
Park Narodowy
Folusz
--- Samoklęski --- Nowy Żmigród
O
Kornutach
usłyszałem kiedyś od znajomej, wydawały mi się magiczne i tajemnicze,
więc gdy tylko nadarzyła się okazja,
zapragnąłem
do nich dotrzeć.
Namówiłem
Marcina
(syna brata) i z Wapiennego przez Te właśnie - KORNUTY - Magurę Wątkowską dotarliśmy do bacówki w Bartnej, a potem
dalej. Jak
to bywa, jedna
sprawa pociąga drugą, jedna podróż - następną. Po drodze zainteresowaliśmy się szlakiem do Folusza /przecinającym
nasz/ przez
Diabelski Kamień. Gdy w opracowaniu dla przewodników
znalazłem, że tam znajduje
się największy wodospad w Beskidzie Niskim, pola naftowe —
postanowiłem tam
pojechać.
Tego
lata /2009/
nieliczne dni czerwca były bezdeszczowe - akurat przed Bożym Ciałem.
Wybrałem
się przez Jasło do Folusza, dotarłem tam trochę późno /ok.
godz.12.00/.
FOLUSZ
— duży Dom
Opieki Społecznej – trwają prace w parku obok, nawet
znaków jakby nie było.
Dopiero kierowca wskaże mi kierunek „być może tu..”
Jest... asfaltowa droga – nie lubię takich – to ma być naturalne, dzika przyroda, wyczerpujący marsz, a nie jego namiastka. Bo po to się tego podejmuję i tego oczekuję. Dziś rezygnuję z drogi do Diabelskiego Kamienia.
Widzę kilka „kiwajek” tych pompujących ropę
naftową, większość jednak jest
ukryta w lesie, krzakach — szkoda.
Choć
wykonują swoją pracę, nie „cieszą” oczu
turystów
/mieszkańcom są obojętne/. Folusz liczy około 600
mieszkańców/.
Po pewnym czasie Kapliczka z figurą /nawet ławeczka/. Sądziłem, że to św. Antoni, gdyż obok woreczek z drobnymi monetami /dorzucam i ja/.
Okazało
się, że
to jednak św. Franciszek /jest patronem ekologów i zwierząt/.
Po
półgodzinie drogi
znaki wskazują kierunek (w prawo) do wodospadu Magurskiego. Idę lasem -
z
daleka jestem oczarowany jego tajemniczym urokiem. Jest to największy
wodospad
Beskidu Niskiego.
Dwie
rzeczki leniwie
płynące przez las tutaj się spotykają i wspólnie ich wody
spadają z wysoka (ok.
6 m) tworząc niesamowite wrażenie. Na zdjęciach widać jak krople wody
rozbryzgują się na boki, obok pająk rozpiął sieć (piękny widok). Obok
obrośnięte mchem kamienie (ostańce). Niedaleko wodospadu niewielka
jaskinia (6
m) Fliszowa. Robię zdjęcia różnych stron, z boku, z dołu,
góry. Cudo.
Trzeba
jednak wrócić
z powrotem na szlak, choć bardzo trudno się rozstać z tym pięknym
wodospadem.
Może zatęsknię, by znów go kiedyś zobaczyć.
Piękna słoneczna pogoda, pszczoły wykonują swą prace. Wszędzie je widzę i słyszę. Nareszcie - skręt w leśną ścieżkę w las. Pod górę – choć dalsza droga staje się sporym wyzwaniem. Błoto, ślisko - widocznie niedawno padało, przeszły deszcze i las nie zdążył ich wchłonąć. Jak najszybsze opuszczenie tych dróg staje się moim marzeniem - cóż trwa to jednak ponad 1,5 godziny.
MRUKOWA --- mała wieś, brak kościoła parafialnego we wsi /choć jest
legenda o
nim i zamku/ śladów brak – ukryte w lasach. Nie
mam chęci ich
szukać – obmywam błoto z butów w przepływającym
potoku. Szczawa. Jednak tutaj opuszczę zielony szlak biegnący do Nowego Żmigrodu. Chcę zobaczyć Samoklęski — następną wieś.
Kościół
pw. Bartłomieja
Apostoła – modlitwa – wokół niego
pracownik układa starannie mur z kamienia
/nie zawsze tak jest – gratulacje/.
W
oddali maszty wiatrowe
powoli kręcą się i wytwarzają prąd — tutaj do Dukli jest ich
więcej.
Idąc
drogą do Nowego
Żmigrodu po prawej stronie typowy obraz Beskidu Niskiego, na lewo
ludzie pielą
ziemniaki, warzywa.
Nowy Żmigród wita mnie ciszą, spokojem, pustką.
Chciałem
przenocować
tutaj, by następnego dnia wyruszyć dalej.
Pensjonat jednak zamknięty, numery telefonów na budynkach
nie odpowiadają. Z tablicy na Rynku dowiem się, że noclegi najbliżej dopiero... w
Kempnej. Szkoda.
Kościół
pw. Apostołów
Piotra i Pawła, Urząd Gminy, krótki spacer i wracam przez
Jasło autobusem
jadącym do Warszawy. Wysiadam jednak w Tarnowie - do domu...