Czy
wszystkie drogi prowadzą do
Limanowej?
/Żegocina,
Pasierbiec, Łososina
Górna, Limanowa, Nowy Sącz/
Podczas
tej wędrówki zamierzam odwiedzić wujka księdza
w Pasierbcu, który jako rezydent sprawuje tam swoje
kapłańskie posłannictwo;
pójść śladami znajomej z Limanowej, odwiedzić
ponownie strony Beskidu
Wyspowego.
Wysiadam z busa w Żegocinie /poprzednio ze względu na brak bezpośredniego połączenia między Bochnią a Limanową tutaj musiałem się przesiąść na autobus Kraków – Limanowa/.
Miejscowość
zwraca uwagę czystością wokół budynków,
drogi.
Oglądam duży budynek Urzędu Gminy /akurat zegar wskazuje godzinę 7.50/.
Tym razem wstąpię na chwilę do parafialnego kościoła pw. św. Mikołaja
– zanim
wyruszę żółtym szlakiem w kierunku
„Kamionnej” i Pasierbca.
Powoli drogą pnę się do góry obok pięknych nowo powstałych
dużych willi.
Odwracam
głowę – by przez chwilę podziwiać piękne
widoki wokół beskidzkiej ziemi.
W dolinie pozostała za mną ŻEGOCINA.
Szlak
prowadzi drogą przez las – cisza, spokój -
człowiek ma czas na rozmyślenia.
Spotykam małżeństwo z Krakowa – ucinamy sobie pogawędkę.
Jem skromny posiłek – chwila odpoczynku dobrze mi zrobi.
Jestem przy wyciągu krzesełkowym na górze KAMIONNEJ /801 m
npm/.
Latem nieczynny – na dole widzę dolną stację wyciągu – panoramę okolicy.
Za
kilkanaście minut - PASIERBSKA GÓRA /764mnpm/.
Skręcam w lewo odchodząc od szlaku na Tymbark.
Nareszcie wychodzę z lasu na otwartą przestrzeń.
Widok Tatr w oddali wzrusza mnie...
Przy
zabudowaniach gospodarskich ktoś „łamie” kamień -
piaskowiec na płaty - inny ładuje na ciężarówkę.
Przy drodze spotykam liczne kapliczki na drzewach z rzeźbą bądź obrazem świętych.
PASIERBIEC
Trudno
z tej strony dostrzec charakterystyczną w
kształcie litery M sylwetkę kościoła pw. Matki Bożej Pocieszenia.
Za
to zwraca uwagę materiał, z którego wykonano
otoczenie wokół kościoła – grube płyty piaskowca...
Wszędzie
wre praca, coś się buduje, poprawia, ulepsza.
Na zewnętrznym placu dostrzegam Ołtarz polowy obok Groty Ocalenia.
Wchodząc
na teren kościelny pytam o wujka księdza
rezydenta.
Ma
za parę minut odprawić nabożeństwo – spowiada.
Wchodzę
do kościoła – czysto, schludnie – wujek
zaskoczony moim tutaj pobytem – w tym miejscu i czasie...
Mamy czas tylko
wymienić pozdrowienia - obowiązki wzywają.
Sanktuarium pw. Matki Bożej Pocieszenia przyjmuje rzesze pielgrzymów /obok jest do ich dyspozycji DOM PIELGRZYMA/.
Ja
jednak wychodzę na zewnątrz – chcę pójść DROGĄ
KRZYŻOWĄ.
Rzeźby
Drogi Krzyżowej są nietypowe np. w niesieniu
Krzyża Chrystusowego pomaga Papież Jan Paweł II, czy też ks.
Popiełuszko jest
na następnej.
Olbrzymie
wrażenie robi na mnie Golgota - gdzie pod
Krzyżem stoją obydwie MARIE i... JA.
Czas
może wrócić do kościoła. Zwiedzam jeszcze stary
zabytkowy kościół.
Nagle
na schodach kościoła spotykam księdza rezydenta
– cieszy się wraz ze mną ze spotkania. Akurat wyszedł po
odprawieniu Mszy św.
Zaprasza na chwilę rozmowy do siebie na plebanię.
Cieszy się, że ktoś z rodziny odwiedza miejsca aż tak daleko położone
od swoich
rodzinnych stron – i to idąc pieszo.
/Nie bałeś się iść przez las? samotnie? itp. pyta/
Wszystko, co dobre, kończy się. Ja jednak wzmocniony kawą i ciastem
podejmuję
dalszą wędrówkę.
Wzruszony
opuszczam teren kościelny idąc w kierunku
Łososiny.
Obok drogi Kamieniołom – z którego brany jest
piaskowiec na potrzeby parafii.
Okazały budynek Szkoły Podstawowej.
Już
opuszczając miejscowość dostrzegam urok tego
miejsca /gęsta zabudowa wokół kościoła /wśród
pięknej przyrody i luźnej
zabudowy//.
Powietrze przesycone zapachem aronii, którą tutaj uprawiają
na potrzeby
Tymbarku.
Z prawej strony Kamieniołom, z którego jest brany kamień na
potrzeby budowy
otoczenia kościoła.
ŁOSOSINA
GÓRNA
– po roku znów jestem koło zabytkowego drewnianego
kościoła pw. WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH.
Mnie podoba się szczególnie to, że w parku koło kościoła ustawiono dwie armaty niedaleko pomnika Sybiraków.
Czas
pieszej wędrówki dobiegł końca, trzeba wsiąść do
busa, by dostać się do Limanowej.
LIMANOWA
Po
raz kolejny jestem w tym mieście.
Ostatnim razem Rynek był w remoncie – dziś zwraca uwagę przezroczystym obiektem /Centrum Informacji Turystycznej – nieczynnym jeszcze/.
Bazylika
pw. Matki Bożej Bolesnej – to tutaj
pielgrzymują pielgrzymi, by powierzyć swoje troski i żale, znaleźć
pociechę w
nieszczęściu.
Nad miastem góruje KRZYŻ MILENIJNY /nocą pięknie oświetlony/.
Nocleg kolejny raz w „MISIU” k. dawnego dworca PKP.
Czas się rozpakować, wykąpać, przebrać. Coś zjeść.
Jest jeszcze trochę czasu do wieczora – może pójdę odszukać ulicę POLNĄ.
Przechodzę
obok przedszkola, budynku Straży Pożarnej.
Jest
na samym końcu miasta ulica POLNA, której
szukałem.
Zajdę nią i Kruczkowskiego pod sam KRZYŻ MILENIJNY.
Zieleń, spokój, cisza /jakiś park? może stary
dwór?/, nowe budynki.
Na zakręcie drogi piwo /dobre na upał/, obok potoku sklepik.
Dostrzegam
nad lasem KRZYŻ.
Spoglądając
w kierunku miasta dostrzegam piękne widoki
miasta i gór Beskidu Wyspowego.
Zaczyna się DROGA KRZYŻOWA – nowo wybudowane kapliczki
zaprowadzą mnie na
miejsce.
KRZYŻ MILENIJNY – to tutaj zdążają pielgrzymi, turyści, spacerowicze itp.
Wmurowano
na nim KAMIEŃ Z GOLGOTY.
Z
podestu Krzyża podziwiam widoki – panoramy okolicy
–
robię zdjęcia.
Czas
wracać do miasta.
Jeszcze
majówka i msza w Bazylice, obiad w
„ŚWIERKOWEJ” na rynku i czas spać. Dość wrażeń na
jeden dzień. Zobaczymy, co
przyniesie kolejny dzień.
Nazajutrz
– NIEDZIELA.
Mam
zamiar pójść ulicą LEŚNĄ do Krzyża, by odszukać
STARY KRZYŻ - a może potem pójść szlakiem do następnej
miejscowości odszukać /o
ile są?/ stare wiatraki.
Idąc ulicą Leśną zabieram parę kamyków /taki tutaj zwyczaj/.
Przy kapliczce
Wyrzucę
je na olbrzymi już stos kamieni różnej
wielkości – czuję jakbym zrzucał
z siebie ciężar swoich win.
W kierunku TYMBARKU widzę góry we mgle – cudowny widok.
Pot
zalewa mi czoło – wycieram ręcznikiem – żar leje
się z nieba, jest ciepło. Trochę błądząc żółtym okrężnym
szlakiem, wreszcie
zauważam długą drabinę opartą na drzewie.
Jest
i Krzyż – postawiony przed wybudowaniem
Milenijnego.
Wracam
do miejsca, skąd wyruszyłem - by przejść
niebieskim szlakiem.
Niestety
zaczyna padać deszcz – zanosi się na dłuższy-
wracam do miasta na dworzec.
Nie
ma żadnych autobusów PKS w żadnym kierunku
/niedziela/.
Choć wykupiłem bilet busem do Żegociny, przesiadam się na bus do Nowego
Sącza.
Będzie szybciej i pewniej.
W Nowym Sączu jestem niedługo.
Przy dworcu PKP zwraca moją uwagę pomnik KOLEJARZA zdążającego do pracy.
Jakiś żartowniś położył na jego teczce butelkę.
Jeszcze robię zdjęcie lokomotywie stojącej obok dworca dla upamiętnienia otwarcia linii kolejowej.
Na ścianie budynku, który mijam idąc główną ulicą, widzę olbrzymie malowidło promujące KARPATY.
Koło
dworca PKS w kawiarence czeka mnie kawa – coś
zjeść też trzeba.
Wracam
do pociągu - by wrócić już do domu. Cały czas
pada deszcz.
W Tarnowie pomagam wynieść bagaż – cały mokry. Nie wszystko
udało mi się
zrealizować co miałem w planie. Ironia LOSU? być może... I wreszcie...
DOM