Krosno
n/Wisłokiem
Drogami
młodości
W
Krośnie byłem na
koloniach letnich w latach sześćdziesiątych /XX w./. Byłem uczniem
wtedy szkoły
podstawowej /jednak z tego okresu nie mam żadnych zdjęć, przypominam
sobie
jednak pewne zdarzenia z kolonii, miejsca wycieczek /np. Przątki,
Żarnowiec/,
M. Konopnicka, Bóbrka — skansen naftowy, lotnisko
— gra w piłkę/.
Potem
byłem w Krośnie
w latach szkoły średniej, szedłem alejkami ze znajomymi do Żarnowca
— był to
czas szukania tej jedynej — dziewczyny z mych marzeń. Może
dziś zapomnieli już
o mnie – ja jednak nie zapomniałem tamtych chwil –
pamiętam dobrze tamten czas,
tamte dni. Świeciło słońce, padał deszcz, pod butami skrzypiał
mróz — myśmy na
to nie zwracali uwagi — tacy byliśmy zapatrzeni w siebie i
szczęśliwi.
Dziś
dzień zaczął się
pechowo /wracam po klucz do piwnicy, by ją zamknąć, dwa razy spotkałem
już
osobiście w piwnicy złodzieja/. Rozkład jazdy PKS właśnie wczoraj
został
zmieniony — i bądź tu mądry.
W
podróży towarzyszy
mi dziewczyna — jedzie do Krosna zdawać jakiś egzamin na
wyższej uczelni
/dzisiaj wszyscy zdają gdzieś egzaminy – turystyka,
pedagogika itp./
Krosno n/Wisłokiem – z daleka dostrzegam
na horyzoncie ruiny zamku,
bardziej na prawo nad lasem sylwetki „Prządek”
/skalnych ostańców/ - w tle
wieża TV.
Nie
wiem, w którą
stronę się wybiorę, co z noclegiem? Zdaję się na łut szczęścia i jakoś
to
będzie. Trudności wyzwolą energię. To jest mój cel.
Zielonym
szlakiem
udaję się w kierunku Odrzykonia /zamku Kamieniec/. Wysoka trawa
niekoszona /za
miastem – w ogóle nieciekawie – można
było ten trud sobie darować.
Dopiero
od ulicy
Leszczyńskiej warto dalej pójść. Obok drogi bardzo ciekawa
Droga Krzyżowa -
bloki kamienia z numerami stacji Męki Pańskiej, u ich
podnóża tabliczki
z
nazwiskami i danymi
fundatorów. Całość liczy 4 kilometry, ja szedłem od stacji
nr 9 do krzyża i
dalej aż do stacji nr 14 /skała „Lourdes”/
Zaczyna
się
Czarnorzecko—Strzyżowski Park Krajobrazowy.
Kościółek
pw. św.
Pelczara /wotum 2000 r./. Piękny widok na ogromne ruiny zamku
„Kamieniec”.
Mieszkał tutaj Fredro, Baliut-Balassi/ poeta węgierski/.
Zamek
słynny i
opisany w „Zemście” Fredry ze sporu między jego
właścicielami //rodziną
Skotnickich i Firlejów /średni zamek//
Jak
słyszę, nadal
trwa spór, tym razem o to, do której wsi należy,
gdyż leży na granicy
Odrzykonia i Korczyny.
Wchodzę
na teren
zamku, ogromne bryły ruin robią wrażenie, stoi pomnik T. Kościuszki
//można pożyczyć stroje, hełm - z epoki, by zobaczyć, jak w tym by się
wyglądało — ja jednak nie skorzystałem.
Robię
zdjęcia,
przedzieram się przez krzaki, idę wąskimi ścieżkami, by zobaczyć zamek
z wszystkich stron.
Wrażenie
robią duże
ostańce skalne o fantazyjnych kształtach /nazwy mówią za
siebie - Krowia
Turnia, Bąbel itp./ i te, na których zbudowany jest zamek
lub które są obok na
zewnątrz.
Ciekawa
jest skała
„Echo Loudres” /zarazem 14 stacja drogi krzyżowej/.
Spoglądam
na zamek,
okolicę, nad lasem widzę odległe figury skał
„Prządek”. Według legendy to
zaczarowane przątki /tkaczki/, zamienione w kamień, gdyż pracowały w
niedzielę.
Koło
potoku
„Marcinek” /gdzieś tutaj był kurhan, grodzisko/
docieram do skał.
Malownicze, potężne, duże - wędruję między nimi, wspinam się na niektóre. Właśnie trwa sesja zdjęciowa ślubna na tle tych skał /tutaj taki obyczaj/.
Nie
decyduję się na
dalszą wędrówkę do wieży TV — wracam do Krosna
autobusem przez Korczynę.
Krosno
n/Wisłokiem -
piękne miasto, podobno tutaj żyje się najlepiej w Polsce, bezrobocie
najmniejsze /5 %/, chociaż zarobki zwykłych pracowników
niskie. Przynajmniej jest
praca i to też jest ważne.
Nie poznaję tego miasta, jest piękne, tak zmieniło się przez ten czas. Rynek - przy fontannie bawią się dzieci. Nocleg będę miał w Oratorium ”Twój dom” /tanio/.
Rozpakowuję
się - idę
na miasto coś zjeść, kupić – przez okno widzę grających w
piłkę do późnej nocy.
Dopiero
nazajutrz
przekonam się, jak piękną pracę wykonują ludzie tu zatrudnieni. Idąc
oddać
klucze z pokoju, zastaję kierownika /okazuje się nim być ksiądz/ -
wczoraj był
po cywilnemu, gdy zamawiałem pokój i stąd to moje zdziwieni
. Pojawiają się
dzieci i młodzież na zajęcia w kółkach. I chociaż to już
czas wakacji, tutaj
wrze „jak w ulu”. I warto wesprzeć to Oratorium za
tę pracę /trud/, nawet tak
jak ja wynajmując pokój /pieniądze się tutaj nie zmarnują/.
Nazajutrz
wszystko
się do mnie uśmiecha, słońce, ludzie jacyś życzliwi.
Wstępuję
do kościoła
pw. Podwyższenia Krzyża /akurat trwa moment przeistoczenia/ u
ojców kapucynów.
Kościół
pw.
Nawiedzenia N.M.P. u franciszkanów z obrazem Matki Bożej
Murkowej /podobno
ocaliła miasto od żołnierzy Rakoczego. RYNEK – FARA -
kościół parafialny.
Chcę
dotrzeć do
miejsc związanych z mym losem, a więc okolice Polanki /ulice Chrobrego,
Szklarska, Kryształowa. Zaniedbany pałacyk /były dom kultury/, obok
przedszkole.
Piękne
domy, chcę
zobaczyć cała dzielnicę i po chwili czas w dalszą drogę.
Drogą,
którą id , my
kiedyś szliśmy we dwoje - chociaż była to kiedyś zacieniona drzewami
alejka.
Wtedy
jednak czas
inaczej „płynął”, uciekał, czy w ogóle
ktoś na to zwracał uwagę, patrzył na
zegarek. To jest taki paradoks czasu /względność/ - te same godziny na
zegarze,
a różnie płyną w różnych okolicznościach /zbyt
szybko lub zbyt wolno/. Nad
rzeką Jasiołką kąpiące osoby, w oddali dostrzegam most i zaraz za
mostem ogród.
Nie
poznaję – domyślam
się jednak, że jest to dworek M. Konopnickiej i park /3,5 ha/
ufundowany poetce
przez naród polski.
Pomnik
poetki, piękny
park /każde drzewo inne, inny gatunek i rodzaj/.
Przez pokoje dworku oprowadza mnie miła przewodniczka i chociaż jestem
sam - oprócz
wiadomości, które przekazuje wycieczkom - dodaje kilka
ciekawostek. Zaskakuje
mnie – a to bardzo cenię.
Interesują
mnie
sprawy, rzeczy mniej znane, tajemnicze. Jest kompetentna w tym, co
robi.
Wędruję przez park /staw, przewrócone drzewo /urwany konar/,
obelisk/ .
Obok
parku
szkoła im. M. Konopnickiej.
Do
czasu odjazdu wędruję obok rzeki /Jasiołki/, chcę
zobaczyć kościół parafialny.
Nie
decyduję
się jechać dziś do Dukli – wracam do domu /przygodny
kierowca/.
Spacer
po mieście koło hal /sportowej, targowej/,
basenu i przez Rynek do dworca.
W
domu nie zastaję bratowej, chociaż miała pozostać do
niedzieli. Nagle wyjechała - coś ją zmusiło do wyjazdu. Domownicy bez
niej nie
mogą żyć – widocznie...