Ojcowski
Park
Narodowy obok Pienińskiego należy do najmniejszych w Polsce. W pięknej
scenerii
wapiennych skał o fantastycznych kształtach można spotkać tylko tutaj
występujące gatunki drzew, roślin, owadów, ptaków
itp.
Skały
wykonane z
kalcytu /węglan wapnia/ wypłukiwane przez wodę, wietrzone przez wiatr,
przybierają niesamowite kształty przypominające ludzi, zwierzęta,
budynki itp.
W skałach znajduje się mnóstwo jaskiń, wywietrzysk, nor itp.
To tutaj znajduje
się ślady bytowania człowieka pierwotnego. W jedną z niedziel udaliśmy
się na
wycieczkę do Ojcowa.
Naszym
celem było
zwiedzenie jak najwięcej, a więc przejście całej trasy
Ojców-- Pieskowa Skała.
Wjeżdżamy
autobusem w
otulinę Parku — wysiadamy w Ojcowie.
Ja
spacerując Doliną
Bolechowicką byłem w Jaskini Łokietka i przy Bramie Krakowskiej.
Córki jak
większość uczniów szkół też, więc zamierzamy udać
się w nieznany teren, mniej
uczęszczane miejsca.
A
może tak tym razem
– udać się do Jaskini Ciemnej? Zgoda.
Zielonym
szlakiem
udajemy się na wędrówkę w górę. Wspinając się
jesteśmy oczarowani pięknym
widokiem doliny i płynącym w dole Prądnikiem. Widok sterczących białych
skał pośród
drzew lasu to niezapomniane przeżycie.
Chce
się jak
najdłużej tutaj pozostać, pooddychać tym powietrzem.
Jaskinia
Ciemna –
każdemu ze zwiedzających wręcza się zapaloną świecę /w środku brak
innego
oświetlenia, było elektryczne, ale za okupacji/.
Młodsza
córka waha
się, jednak przezwycięża strach, lęk, jesteśmy w środku.
Przewodniczka
opowiada o śladach pobytu tutaj niedźwiedzia jaskiniowego, człowieka
pierwotnego, o zimujących nietoperzach, o bytujących u wejścia
jadowitych
pająkach. Obok jaskini znajdują się postacie prezentujące ludzi z
tamtej epoki.
Wychodząc
na zewnątrz
odruchowo mrużymy oczy, trzeba znów przyzwyczaić
je do słońca. Schodzimy
na drogę, zatrzymujemy się jednak przy „Źródle
Miłości”.
Tutaj
kawalerowie,
panny, wdowy, rozwódki, narzeczeni, małżonkowie, dzieci
przybywają, by obmyć
twarz, oblać się wodą ze źródła, pochlapać nawzajem.
Niektórzy nabierają ją do
butelek, wierząc, że da szczęście w miłości, pozna się tą jedyną,
jedynego.
My
też tak
uczyniliśmy. Córka w jakiś czas potem wyszła za mąż, więc
może coś w tym jest,
kto to wie?
Idziemy
w kierunku
centrum Ojcowa.
W
oddali widać
sterczący nad lasem budynek – to baszta zamku Ojcowskiego.
Zamek w Ojcowie był
siedzibą tutejszych starostów. Dzierżawił go Jan Mężyk,
który znając kilka
języków, tłumaczył królowi Jagielle przed bitwą
pod Grunwaldem tekst rycerzy
niemieckich ofiarujących mu dwa nagie miecze.
Jakie
zdziwienie
budzi w nas to, iż oprócz wieży bramnej i fragmentu
murów w środku jest tylko
las. Ciekaw jestem, czy 40 metrowa studnia nadal jest czynna.
Schodzimy
w dół na
szosę, zaczyna padać drobny deszcz. Chowamy się pod parasol, a potem w
czasie
ulewy zwiedzamy tutejsze Muzeum. Znajdują się tutaj okazy skał, roślin
itp.
Naszym
celem jest
dotarcie do zamku w Pieskowej Skale.
To
tylko 8 kilometrów
drogi. Nie zdajemy sobie sprawy, że nie będzie nam to dane tego dnia
uczynić.
Udajemy się jednak w drogę. Przechodzimy obok nieczynnych już
młynów wodnych.
Przy skale Pochylec wspinacze zaczepiają haki, liny, przyjaciele
asekurują, by
nie odpaść od ściany.
Chcemy
iść dalej,
jednak coraz bardziej pada deszcz, musimy schować się pod dach,
przeczekać,
posilamy się.
Jednak
ze względu na przemoknięte buty, skarpety, a
nie chcąc, by tę eskapadę odchorować, podejmujemy decyzję o powrocie do
domu.
W
Krakowie jesteśmy świadkami Święta Chleba. Jednak
mam żal, bo gdy powracaliśmy, wyjrzało słońce, szkoda nam było, że
musimy
wracać, ale cóż robić.
I
jak to zazwyczaj bywa, mijały dni, tygodnie, lata
zanim znów dane będzie
nam dokończyć tamtą przerwaną wyprawę, powrócić do Ojcowa. I
tak też się stało.
I pomyśleć, że od tego czasu /5 06 2005r./ minęło już 3 lata.
Jest
rok teraz 2008
Teraz
wybieramy się samochodem, towarzyszy nam żona, a
w miejsce córki /wyszła za mąż/ znalazło się miejsce dla
córki przyjaciółki
żony.
Pełna
zapału, wigoru, chęci do życia będzie nam
dzisiaj towarzyszyć w naszej wędrówce. Z córką
znajduje mnóstwo tematów do
omówienia, ja usuwam się na dalszy plan.
Wysiadamy
tam, gdzie poprzednio zakończyliśmy wędrówkę
tj. koło Pochylca. Jest wcześnie rano, jeszcze nikt nie jest na
ścianie, nie
wspina się.
Żona
wyrusza samochodem do
Pieskowej Skały, ma na nas czekać koło zamku. My wyruszamy szlakiem we
troje.
Świątynia, mnisie cele, opuszczone gospodarstwo niezbyt nas
ciekawi.
Żona
wyrusza samochodem do
Pieskowej Skały, ma na nas czekać koło zamku. My wyruszamy szlakiem we
troje.
Świątynia, mnisie cele, opuszczone gospodarstwo niezbyt nas
ciekawi.
Zniecierpliwieni
docieramy
do zamku w Pieskowej Skale, gdzie odnaleźliśmy żonę. Zwiedzamy zamek, w
środku
obowiązuje zakaz fotografowania w salach, przystajemy przy
niektórych
eksponatach, dowiadujemy się, co to za okazy.
Jeszcze
rzut oka na
zamkowy ogród i w drogę. Obok zamku spotykana w każdej
książce skała „Maczuga
Herkulesa”.
Zagłębiamy
się w las.
Droga przez las, okoliczne pola dłuży się, czas wlecze, nogi się męczą,
w ogóle
nieciekawie. Spodziewaliśmy się więcej skał na szlaku. Jestem
trochę zły, pełen
znudzenia, gdy niebawem z pobliskiego
balkonu odzywa się ktoś w odpowiedzi na moje narzekanie,
mówiąc, że do kościoła już tylko 15 minut.
Za chwilę wybije godzina 12 - południe, ludzie zdążają na mszę świętą.
Ja
jednak szukam
wokół kościoła w Sąspowie jamy, jaskini, która
jest zaznaczana na mapach. Drogi
moje, córki, jej koleżanki rozchodzą się, gubimy się po
prostu.
Schodzę
na dół, pytam
o jamę, nikt nic nie wie, nie ma żadnej tabliczki, choć ma być
„jama” gdzieś
tutaj. Dostrzegam wydeptaną ścieżkę pośród skał, na
której w górze stoi kościół
w Sąspowie. Od dołu, od drogi sprawia wrażenie całkiem inne.
W
końcu odnaleźliśmy
się, są wszyscy. Idę zobaczyć, czy to jest na pewno wlot do jaskini.
Wołam je z
góry. Wchodzę do wnętrza, świecąc latarką. Córka
po chwili cofa się,
przypominając sobie jakiś film o zasypanych w jaskini. Jej
koleżanka po
raz pierwszy ma szansę zobaczyć jak to wygląda. Monika podaje mi
swój aparat
fotograficzny /ma dodatkową lampę błyskową/. Wykonuję serię zdjęć
podziemnych
korytarzy, załomów, nacieków.
Po
minięciu wsi
Sąspów udajemy się Doliną Sąspowską /szlakiem/ do Ojcowa. Z
lewej strony w
lesie znajdują się wapienne skały /znów jesteśmy w jakiejś
jaskini - po prostu piękna/.
Nie
spotkaliśmy w niej
nietoperzy jak kiedyś, jadowitych pająków.
Powinna
tutaj być, czekać na
nas żona, woli ona spacery na deptaku niż trud dłuższej
wędrówki. Nie możemy
się do niej dodzwonić, gdyż kto by się spodziewał, że w Ojcowie będzie
brak
zasięgu telefonii komórkowej. Bardziej na wyczucie niż z
rozwagą, gdyż nie
umówiliśmy się konkretnie na jakieś miejsce, odnajdujemy się
na parkingu pod
zamkiem. Czas coś zjeść. A po posiłku koniecznie odwiedzić
znów ”źródełko
miłości”.
Tam
może odnajdziemy lub
utrwalimy naszą miłość, której się gdzieś szuka, oczekuje.
Szkoda, że brak przy
„Źródle Miłości” jakiejś tabliczki, ale
i tak wszyscy o niej wiedzą.
W
wodzie baraszkują
dzieci, młodzi nalewają do butelek, ochlapują się wzajemnie. Kilka
zdjęć Bramy
Krakowskiej, okolicznych skał i czas na drogę powrotną. Odwozimy
koleżankę do
domu, krótki pobyt u niej na kawę, wspomnienie chwil przed
chwilą przeżytych,
gwar – i czas wracać do domu.
Tak
zakończyliśmy rozpoczętą przed laty wędrówkę.