JASTRZĘBIA,
JAMNA
W
młodości
korzystałem z usług PKP, dlatego być może niektóre
komunikaty z dworców PKS tak
utkwiły mi w pamięci (z usług PKS prawie nie korzystałem).
Niektóre pamiętam
nadal np. autobus taki a taki odjedzie wtedy a wtedy z
przystanku /jakiś
numer/ do np. PALEŚNICY, JASTRZĘBI lub innej miejscowości. Zawsze
zastanawiałem
się, gdzie to jest /może na końcu świata/, gdyż był
to końcowy
przystanek. Dla mnie był jakimś niezwykłym miejscem.
Wędrując
drogami i
szlakami MAŁOPOLSKI zahaczyłem o Jamną, Jastrzębią,
chociaż w
Jastrzębi był to końcowy przystanek, gdzie to zakończyłem jedną z
wędrówek, po
czym wróciłem do domu.
Wędrując
żółtym
szlakiem z Siemiechowa /1999r/dotarłem do ostatniego przystanku PKS w
Jastrzębi, a potem dopiero drogą główną do centrum wsi.
Minąłem
szkołę
podstawową im. Wł. Sikorskiego, pomocniczy kościół
parafialny. Akurat tynkowali
piwnice na nowej plebani w centrum wsi.
Rok
później /2000/
wyruszyłem dalej żółtym szlakiem /byłem pierwszy raz w
Jamnej/ - do Bartkowej,
potem w 2002 z córkami z Bruśnika /przez Bukowiec, Jamną/
dotarłem znów na
końcowy przystanek w Jastrzębi.
W
międzyczasie
oglądałem kilka reportaży o Jamnej, ojcu Górze, choć jak tam
byłem
- niewiele było /przyjezdny sklep w zardzewiałym aucie/.
Korzystając
z kilku
słonecznych dni 2007 roku wyruszam
z Paleśnicy. Dokąd dotrę? Sam nie wiem... /na ile starczy sił, jaka
będzie
pogoda, ile zostanie czasu itp. Czasem przypadek może wszystko
poprzestawiać/.
PALEŚNICA
- kościół
pw M.B. Nieustającej Pomocy /1806r/. Dwa cmentarze wojskowe z 1915
roku,
niewielki parafialny. W przeszłości
w Paleśnicy wypalano w dymarkach rudę żelaza /wydobywaną we wsi Ruda
Kameralna/. W Paleśnicy była tama wodna /koło wodne/.
Mijając
Borową skręcam koło Bodzantówki i leśną drogą rezerwatu
przyrody „STYR"
zagłębiam się w las. Liście są wilgotne, śliskie, trzeba iść ostrożnie,
by nie
skręcić sobie kostki. Ciężko się idzie - serce, płuca dopiero muszą się
dopasować- „dotrzeć”, by pracować
rytmicznie.
Szczyt
Styru - rozgałęzienie szlaków - piękne widoki
Tatr i okolicy.
Drogą
schodzę do
Olszowej /liczne sadzonki borówki w sadach/ i w
górę.
Docieram
do
najwyższego wzniesienia „ROSULEC" /Jastrzębia Góra
/ /516 m npm/.
Powoli
docieram do
JAMNEJ. Samotna kapliczka koło drewnianego płotu, nad lasem krąży
myszołów
/zaiste sielski widok/. Dostrzegam poprzez krzaki kapliczkę z figurą
Matki
Bożej, w której się za pierwszym razem modliłem. Udało mi
się też wtedy spotkać
i zamienić parę zdań z Ojcem Janem Górą. Był w
cywilnym ubraniu, dopiero
oglądając reportaż
w telewizji dowiedziałem się, że to on/.
W
kościele
wybudowanym przez ojca Górę /pod jego nadzorem są wielkie
włości Jamnej/ - trwa msza święta /kazanie o wartości życia/. Pełno
młodzieży,
poczet sztandarowy, umundurowani - to modli się szkoła
z Gromnika. Dopiero po zakończeniu mszy mogę po raz pierwszy być
w wykończonym kościele. Modlę się za jak zawsze za swoim synem.
Głęboko
wierzę, że są
miejsca, gdzie łaska Boża i Boże Miłosierdzie szczególnie
spływa na wiernych.
Nieznane szerzej, a cieszące się lokalnym kultem /np. Strzyganiec -
gdzie w
chwili poświęcenia kościoła wystąpiło zdarzenie podobne do tego z
Fatimy - nie
wierzyłbym, gdyby nie naoczny świadek – choć bez wirowania
słońca/.
Modlę się wtedy w sprawie syna, by jego los, cierpienie kiedyś /bo chyba nie na tym świecie/ miało jakiś sens. By dostał tam nagrodę dźwigając na tej ziemi swój wielki i ciężki krzyż.
Kilka
danych o JAMNEJ.
1992
- przekazanie wzgórza
Dominikanom
1998
- koronacja obrazu
1999
- nalot Ojca Świętego na Jamną
2001- budowa
kościoła
Niedaleko
kościoła pomnik poległych z 1944 r. /potyczki batalionu
„Barbara” o Jamną.
Zginęło 4 żołnierzy, 12 cywili /plan bitwy 25-26 09 1944/.
Duże
wrażenie robi kaplica Centrum Pamięci i
Pojednania. Obok kaplicy drewniane figury ludzi z nazwiskami,
którzy wtedy
zginęli. Za kaplicą na ścianie między łuskami pocisków Jezus
Ukrzyżowany z
urwaną ręką /chwila zadumy/. Odnajduję ulubioną czapkę –
wypadła mi wcześniej
z rąk, gdy szedłem przez krzaki.
Modlitwa,
zaduma,
odpoczynek i w dalszą drogę czas iść — zamierzam iść
czerwonym szlakiem do
Jastrzębi.
Dziwi
mnie wiadomość,
że w tej zagubionej małej wsi wśród lasów dzieci
chodzą do szkół w kilku wsiach
/niektóre do Paleśnicy, inne do Siekierzyny, Bukowca,
Jastrzębi/. Przecież tu
mieszka zaledwie 100 mieszkańców na 100
km kwadratowych /kilkanaście
domostw/.
Podziwiam
ich trud i
życzę wytrwałości.
Z
trasy widać kościół
w Bruśniku, samotną lipę /pomnik przyrody w Falkowej z pękniętym pniem
/
uderzenie pioruna//.
Bardzo
duże wrażenie
robi na mnie skała „WIEPRZEK".
Nie
spodziewałem się
tutaj tak dużej skały /większej od tych z Ciężkowic/. Naprawdę duża
niespodzianka - taka osobliwość przyrodnicza. Oglądam, podziwiam.
Zeskakujący
ze skał
młodzi ludzie mówią, że około 200 metrów dalej
jest „ŚWINKA".
Docieram
i tam. Nie
wiedziałem o niej, na mojej mapie nie ma o tym wzmianki.
Wracam
na szlak,
wrócę może tu kiedyś z rodziną.
Z
daleka widać w
dolinie – JASTRZĘBIA.
Z
daleka
widoczny duży cmentarz parafialny, kościół pw. św.
Bartłomieja /XVI wiek/.
Dziwi mnie, że jest ogólnodostępny. Droga krzyżowa malowana,
a nie rzeźbiona.
Olbrzymia plebania /w stylu dworskim/.
Piękne
budynki szkoły podstawowej im. królowej
Jadwigi, gimnazjum im. Jana Pawła /przed szkołą jego pomnik/.
Na
budującej kaplicy cmentarnej pokrywają dach blachą.
Spóźnionym
autobusem /żegna mnie pies/docieram do
CIĘŻKOWIC.
Kościół
pw. Jezusa
Miłosiernego, na cmentarzu zwraca moją uwagę grób dziecka w
kształcie łodzi.
Dziś
dzień papieski,
wracając do domu, widzę w kościołach pełno ludzi.
I chociaż to nie było mym celem - tak go uczciłem.
Cześć
i do zobaczenia
na szlaku.