/
od Bukowna do Krakowa/
Choć
od wielu, wielu
lat marzę o wyjeździe nad morze, by znów pospacerować jego
brzegiem, poczuć
piasek pod nogami, powiew morskiej bryzy, przesyconej jodem, to jednak
wciąż
nie mam na to czasu czy pieniędzy...
Postanowiłem
więc
zastąpić ten wyjazd innym gdzieś bliżej, do miejsca, które
też mogłoby być ciekawe
i kryć wiele tajemnic.
O
Pustyni
Błędowskiej, zamkach Jury Krakowsko–Częstochowskiej wiele
słyszałem czy uczyłem
się w szkole – jednak dopiero poznanie osoby z tamtych stron
wymusiło na mnie,
bym tam pojechał - spotkał się z rodziną znajomych – a przy
okazji poznał tamte
strony.
W
planie miałem
wyjazd do Olkusza /więc zamek RABSZTYN/, przejście PUSTYNIĄ
STARCZYNOWSKĄ,
spotkanie ze znajomą w BUKOWNIE, a następnie dotarcie
i przejście wzdłuż PUSTYNII BŁĘDOWSKIEJ – na koniec zaś
wyjazd do Ogrodzieńca,
gdzie znajduje się największy zamek Jury.
Dzień
pierwszy
Doskonale
zdawałem
sobie sprawę, że nie zawsze wszystko się spełni, los bywa jak zwykle
przewrotny
– a może coś pozna się ciekawego - innego, nieplanowanego?
Ten
wyjazd obfitował
w wiele niespodzianek od samego początku. I było ich coraz więcej.
Już
na dworcu PKS
okazało się, że autobus nie zawiezie mnie do OLKUSZA /dzień wcześniej
zmieniono
rozkład i go już nie ma/, został pociąg i bus – z
którego skorzystałem i po 3
godzinach znalazłem się w OLKUSZU.
OLKUSZ
słynie z
FABRYKI NACZYŃ EMALIOWANYCH /ma je każdy w swojej kuchni/.
Wydobywa
tutaj się
także ołów, cynk z domieszkami srebra /są tu liczne kopalnie
i huty je przetwarzające/.
Miasto
wita mnie
pomnikiem RYCERZA w bramie ulicy z XIV wieku i całkowitym bałaganem na
RYNKU,
na którym trwa remont nawierzchni /wykopy/.
Z
internetu
dowiedziałem się, że stąd ma prowadzić żółty szlak przez
PUSTYNIĘ STARCZYNOWSKĄ
do miasta BUKOWNO – gdzie mam zamówiony nocleg.
NIESTETY
– NIKT!!! z
pytanych ludzi na Rynku nie może mi wskazać jego początku.
I
nie pytałem
zwykłych przechodniów, lecz sprzedawców ze
sklepów, urzędników
z Urzędu Miasta, listonosza i o dziwo – nikt mi go nie
wskazał – co w innych
miejscowościach raczej się nie zdarza.
Zwiedzam
więc kościół
parafialny.
Zwracam
jednak uwagę
na zatarty ślad na drzewie /może nie jest on w ogóle
używany, popularny???/.
RUSZAM
W NIEZNANE -
może to jest to?
Ulicą
w dół – z boku
fragment murów obronnych miasta /świeżo wyremontowanych/.
Dopiero
ktoś potwierdza
mi, że idę dobrze i że dziś droga przez pustynię to już
„tylko droga przez
las...”
I
znów problem /brak
znaków, strzałek kierujących w las, gdzie trzeba skręcić
z szosy - chyba moje wyczucie kieruje mnie na leśną drogę –
TAK, TO JEST TO /są
znaki żółte na drzewach – dobrze idę/.
PUSTYNIA
STARCZYNOWSKA, jak się okazuje, jest w dzisiejszych czasach pokryta
lasem. Choć
głębokość piasku zalega do 40-60 metrów w głąb, to jednak ze
względu na
zawiewanie piasku /burze piaskowe/ postanowiono ją zalesić.
I
dziś idę jakby
zwykłą drogą przez las. Tylko od czasu do czasu otwiera się widok na
jakiś
obszar odsłonięty - pełen piasku i pojedynczej roślinności.
Szlak
liczy około 10
kilometrów przez pustynię. Spotkałem na tej drodze tylko
jedną osobę, idącego
„przez las” chodziarza, który szedł tam
i z powrotem. Zobaczyłem też kapliczkę
w pobliżu miasteczka.
BUKOWNO
- liczy około
12 tysięcy mieszkańców, ciche, spokojne, jakby czas
zatrzymał się w miejscu.
Znajduje się tu duży kombinat Górniczo–Hutniczy
„BOLESŁAW” przerabiający
miejscowe surowce /cynk, ołów/.
Największa
w POLSCE
odkrywkowa KOPALNIA PIASKU – wykorzystywanego do zasypywania
nieczynnych
wyrobisk w kopalniach.
Pierwsze
wrażenie
znów niemiłe – dworzec jak w większości miast
Polski dawno nieremontowany /choć
czynny!/.
Niestety
w barze
dworcowym nie wiedzą jak skierować mnie do Domu Turysty –
mówią, że nie ma nic
takiego /pracują - „więc skąd mogą wiedzieć?”,
jakby to im
w tym przeszkadzało?/. W pobliskim sklepie także - lepiej zdać się na
siebie i
może się uda?
Jest
jednak plan
miasteczka na budynku dworca – przechodzę pod torami
kolejowymi tunelem i jest
ulica, która ma mnie zaprowadzić do hotelu.
Po
drodze – pomnik i
mała fontanna.
Zwraca
uwagę duży jak
na tak małe miasteczko stadion sportowy.
W
końcu docieram do
hotelu – rozpakowuję się i dzwonię, że jestem.
Umawiam
się na
godzinę 16.00.
Postanawiam
poznać
najpierw to miasteczko samodzielnie – by mieć pojęcie, gdzie
jestem.
W
kościele
nabożeństwo pogrzebowe / tablica ku czci poległego w IRAKU/,
jeszcze parę budynków /bloków/ i wracam.
Już
czas - idę na
spotkanie.
Miła
atmosfera, mili
ludzie, o wielkich zdolnościach artystycznych - rozmowa prawie o
wszystkim,
szczególnie o tutejszych stronach, dzieciach i czas się
pożegnać.
Wracam
brzegiem rzeki
SZTOŁA – ma ona niepowtarzalną barwę ze względu na
wypłukiwanie tutejszych
skał. Podobno są i ryby i można nawet spłynąć kajakiem??? /jest opis w
internecie takiego spływu/.
Wieczorem
jeszcze
przejdę się poza miasto - koło fabryki, a wrócę przez
centrum miasteczka.
DOM
KULTURY, URZĄD
MIASTA itp. Czysto, porządnie - zwraca uwagę duża ilość kamer
monitorujących
wszystko. Na ulicach pustawo.
Na
dziś to już
koniec. Idę spać.
Dzień
drugi
Znów
jestem w
Olkuszu, zastanawiając się, co dalej – zamek Rabsztyn, czy
też wędrówka na
Pustynię Błędowską.
Jak
się okazuje, nie
ma żadnego połączenia z Olkusza do Ogrodzieńca - tylko jak radzi
kierowca busa
– trzeba jechać busem do KWAŚNIOWA i stąd szlakiem do zamku.
Turysta
bez swojego
samochodu ma dziś niewesołe czasy.
Wybieram
Pustynię!
Jadę
busem do
miejscowości KLUCZE – by stąd wyruszyć do m.
BŁĘDÓW czyli około 10 kilometrów,
przez całą jej długość /szerokość wynosi około 4-5
kilometrów, głębokość
zalegania piasku 18 metrów /nawet do 45 m./
PUSTYNIA
BŁĘDOWSKA
Udaję
się na
wzniesienie ROSOCHATKA, skąd roztacza się wspaniały widok na całą
powierzchnię
pustyni.
Lecz
zamiast piasków
pustyni czyli milionów ton piasku widzę tylko... całą
powierzchnię pokrytą
lasem...
Jak
okiem sięgnąć -
wszędzie las. Widzę w dali kominy Fabryk BUKOWNA,
OLKUSZA, HUTY KATOWICE,
wieże kościoła w Błędowie.
Cóż,
schodzę jakimś
szlakiem na dół - las, po prawej stronie - ostańce wapienne,
jakiś staw.
Para
młodych ludzi z
dzieckiem doradza, by odszukać główny żółty
szlak, iść naprzód drogą piaszczystą
i naprzeciwko wieży na Rosochatce powinienem ten szlak odszukać.
Szukam
bezskutecznie.
PUSTYNIA
BŁĘDOWSKA
jest porośnięta gęstym lasem, tylko poprzecinanym wieloma drogami
piaszczystymi
/jak na plaży/, pełno jest piasku drobnoziarnistego.
Jest
gorący dzień, upał, przeszedłem już
kilka kilometrów, jestem osłabiony wędrówką.
Rezygnuję
- wracam do
m. Klucze, by zastanowić się, czy wrócić do OLKUSZA
/RABSZTYN?/ czy też udać
się do m. CHECHŁO i z tamtej strony spróbować przejść
pustynię.
Wielokrotnie
zmieniam
przystanki, zamiary, by w końcu busem dojechać do miejscowości RODAKI i
stamtąd
dojść do zamku w PODZAMCZU k. OGRODZIEŃCA szlakiem turystycznym.
Wysiadam
koło
kościoła w m. Rodaki /koniec trasy busa/ i przez m. ŻELAZKO dochodzę do
zamku.
Już
w drodze zaczyna
padać drobny deszcz /trzeba założyć płaszcz przeciwdeszczowy/.
W
lesie podjadam
smaczne leśne poziomki – smakują wyśmienicie /a gdyby jeszcze
były ze
śmietaną? :)/
Z
daleka widzę ogrom
i piękno zamku OGRODZIENIEC w m. PODZAMCZE.
Niestety
jakby na
złość - okazuje się, że nie będzie łatwo znaleźć nocleg –
jest sezon, z czego
nie zdawałem sobie sprawy wcześniej. I jeszcze do tego zaczyna padać i
to
obficie.
Trudno
o czymś innym
myśleć - jak nie o jakimś suchym miejscu.
Dostałem
nocleg w
hotelu „BONER” w pobliżu zamku.
Moje
szczęście nie
zna granic. Rozpakowuję się, kąpie - coś trzeba też zjeść, zrobić
zakupy, napić
się ciepłej kawy itp.
Gdy
deszcz jakby
przestaje - wybieram się w kierunku zamku - przecież dla niego tutaj
się
zjawiłem. Uderza swoim ogromem, pięknem. Znakomicie wpisany
w znajdujące się tutaj skały /ostańce/.
Na
początek
postanowiłem zwiedzić PARK MINIATUR ZAMKÓW JURY
KRAKOWSKO-CZĘSTOCHOWSKIEJ. Są
tam miniatury zamków Jury, maszyn oblężniczych i miotających.
Jest
plac zabaw dla
dzieci.
WARTO
poświęcić
chwile, by to wszystko zobaczyć.
ZAMEK
OGRODZIENIEC
swoje najlepsze czasy miał, gdy był we władaniu rodziny
BONERÓW /byli
bankierami królów/.
Ciekawa
jest też
historia związana z pobytem Stanisława Warszyckiego –
wielkiego okrutnika.
Zamek
został
splądrowany przez wojska szwedzkie. Opuszczony został w 1810 r. przez
Rodzinę
MIEROSZEWSKICH.
Wieczorem
jeszcze
pójdę do obozu warownego na górze
BIRÓW, gdzie zrekonstruowano drewniany gród.
Po
drodze widzę
trwającą właśnie mszę świętą przy skale, na której pojawiła
się MATKA BOSKA,
gdy ostatni właściciel zamku sprzedał go Żydowi i jej obraz musiał
opuścić
zamkową kaplicę.
Tutaj
się pojawiała
/MATKA BOSKA SKAŁKOWA/ gromadząc jednorazowo za każdym razem ponad 3000
ludzi.
Jeszcze
zwiedzam
miasteczko, widzę budujący się olbrzymi kompleks w pobliżu zamku i na
dziś może
dość wrażeń.
Dzień
trzeci - od
rana pada deszcz. Miałem w zamiarze wrócić do Olkusza, by
zrealizować powzięte
plany.
Niestety
– ani z
OGRODZIEŃCA, ani z ZAWIERCIA nie ma żadnego /żadnego!/ połączenia do
OLKUSZA.
Pozostało
mi tylko
wracać do domu.
Jest
jeden tylko
autobus i to daleką okrężną drogą /przez PILICE /MIECHÓW//
do KRAKOWA.
KRAKÓW
Mimo
tego, że mam
bezpośrednie połączenie, dalej postanawiam pozostać w tym
królewskim mieście,
pójść na RYNEK, przespacerować się ulicą Floriańską i
Szpitalną. Zasiadam
nad kuflem piwa na Rynku, by obserwować toczące tutaj się
życie. Patrzę na
rzeźby MINTORAJA /głowy/, gdzie bawią się dzieci, słucham muzyki, idę
Sukiennicami.
Czas
wracać do domu.
Może
kiedyś znów
wrócę??? /do OLKUSZA w tamte strony/, by dokończyć tę
przerwaną podróż -
pozostał zamek w RABSZTYNIE, przejście PUSTYNI BŁĘDOWSKIEJ /Z CHECHŁA
lub KLUCZ
do BŁĘDOWA/.
Czy
tylko mi życia
starczy i wytrwałości???
Los bywa przewrotny - a może znów coś innego wypadnie???
Zapraszam
do
obejrzenia zdjęć z wyprawy:
http://www.fototrip.pl/galeria,2610.html